HISTORII STYLE DOCTOR C.D.

Jak zostałam dokotorem
Jak zostałam doktorem
1 października 2014
NA CZYM POLEGA PRZEGLĄD SZAFY ZE STYLISTĄ?
15 grudnia 2014

Kiedyś – choć było to niedawno, ale wydaje mi się, jakby wieki temu – pracowałam w korporacji jako PRowiec.

To był mój pierwszy zawód, który zaczęłam wykonywać po studiach, i tak już zostało na parę lat. Choć ludzie byli świetni, a praca rozwijająca, czułam, że nie będzie to raczej zawód, który chcę wykonywać do końca życia.

Równocześnie z przemyśleniami na temat zmiany zawodu zeszły się inne ważne zmiany w moim życiu – miałam zostać mamą. Będąc w 4. czy 5. miesiącu ciąży, dowiedziałam się, że stylistki, z których pomocy kiedyś sama skorzystałam, organizują szkolenia dla Personal Shopperów. A że od czasu, kiedy moje ubraniowe dylematy odeszły w niepamięć dzięki Przeglądowi Szafy, bardzo ciągnęło mnie do tematu sylwetek, proporcji i tego jak można zmienić czyjeś życie ubraniami. Pomyślałam: to jest to!

Tak oto, z wielkim 7-miesięcznym ciążowym brzuchem przeszłam szkolenie Personal Shopper Akademii Wizerunku OSY Osobistej Stylistki.

To było jak grom z jasnego nieba – w sensie pozytywnym (jakże by inaczej). Na praktykach w galerii handlowej, kiedy „symuluje się” zakupy z klientką (kursantki ubierają siebie nawzajem) poczułam, że mam do tego dryg i że ta praca pociąga mnie jak nic innego przedtem. Podejrzewam, że podobne emocje przezywają amatorzy wspinaczki na myśl o wyprawie w Himalaje, albo nurkowie wybierający się na Malediwy. Patrzenie, jak ktoś ulega metamorfozie pod moimi rękami, to było coś niesamowitego. Coś, co wprawiało mnie (i nadal wprawia) w pozytywny „haj”. To jest piękno tej pracy.

Po kursie przyszedł czas na praktykę. Postanowiłam jeszcze przed urodzeniem córki przećwiczyć nowe umiejętności na jak największej liczbie osób. Pod „nóż” poszły szafy znajomych, przyjaciół, ich mam, chłopaków….Wesoło było przekopywać się przez ciuchy i chodzić na zakupy z 8-9 miesięcznym brzuszkiem, ale był to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu – czysty fun!

A potem wydarzyło się coś jeszcze fajniejszego. Po urodzeniu Majki dostałam ofertę współpracy z osobistymi stylistkami z OSY. Współpracy pełnej obmyślania stylizacji, zakupów z klientami, eventów ze stylistkami w roli głównej… przez następny rok moje doświadczenie urosło w tempie geometrycznym i to u boku świetnej, doświadczonej ekipy.

A że życie to ciągłe zmiany, nadszedł czas na kolejną – działanie na własną rękę.

I TAK OTO STAŁAM SIĘ STYLE DOCTOREM. OSOBĄ, KTÓREJ MISJĄ I PASJĄ JEST ODMIENIANIE NA LEPSZE, WYDOBYWANIE POTENCJAŁU, SZLIFOWANIE DIAMENTÓW – BO TAK NAPRAWDĘ O TO CHODZI W PRACY OSOBISTEGO STYLISTY.

O tym, czym ta praca jest, a czym nie jest, już w następnym poście.