Jak zostałam doktorem

Certyfikat stylisty
HISTORII STYLE DOCTOR C.D.
12 listopada 2014

Witaj na blogu Style Doctor! Na początek kilka słów o mnie.

Zanim zmieniłam perspektywę … sama mierzyłam się z codziennymi dylematami dotyczącymi ubierania się.

Nie najlepiej wpływało to na moje myślenie o sobie. Ubraniowe zakupy zazwyczaj kończyły się frustracją, a każda rzecz, którą mierzyłam, mówiła mi: „Najpierw nad sobą popracuj, a potem porozmawiamy”. Znasz to? Idę o zakład, że większość kobiet wie, o czym mówię. To wrażenie, że nic w sklepach na Ciebie nie pasuje, między półkami poruszasz się po omacku, a wychodzisz z tych zakupów emocjonalnie „poobijana”.

Musiałam chyba sporo na ten temat narzekać, bo na kolejne urodziny dostałam w prezencie od męża bon uprawniający do skorzystania z usług stylistki. I to spotkanie – nie boję się użyć tych słów, jakkolwiek górnolotnie by nie zabrzmiały – zmieniło moje życie. A konkretnie, uczyniło je sporo łatwiejszym i przyjemniejszym.

Jeśli wziąć pod uwagę suche fakty – nie wyglądało to najlepiej. Z szafy pełnej ciuchów, butów, torebek zostało mi (słownie) 6 rzeczy – jedne spodnie, dwie bluzki, tunika, marynarka, torebka. Okazało się, że większość moich ubrań albo mnie postarza (czerń, fasony) albo deformuje figurę i sprawia, że wyglądam na więcej kilogramów niż w rzeczywistości. To nie jest łatwa świadomość! Ale bardzo oczyszczająca. I tu zaczyna się „the fun part”.

Bo świadomość, co robiło się źle, jest duuużo lepsza od niewiedzy i poruszania się po omacku. Zwłaszcza, kiedy jednocześnie dostajesz prostą instrukcję, co masz robić dalej. I to bez względu na to, ile będziesz mieć lat czy który będziesz nosić rozmiar. Magiczne słowo – proporcje – dało mi dużo do myślenia i pozwoliło bardzo docenić swoją sylwetkę.

To był mój początek. Następne zakupy zrobiłam już uzbrojona w reguły, ściągawkę z kolorów – zero frustracji i dużo przyjemności. Potem było już tylko lepiej!

Od kiedy dowiedziałam się, że mam sylwetkę jakiegoś konkretnego typu, i że jest określone „równanie” które sprawi, że – stosując się do zasad, już zawsze mogę być dobrze ubrana – świat stał się bardziej przyjaznym miejscem. Nie tylko zaczęłam patrzeć inaczej na siebie, ale też na innych. Nie mogłam się nadziwić, że tak niewiele wystarczy, aby skutecznie zwiększyć pewność siebie i zadowolenie z własnego wyglądu…

Zanim zacznę brzmieć jak amerykański guru motywacyjny albo Ewa Chodakowska, powiem tylko, że to był początek mojej przygody z ubraniami, ale przede wszystkim – z ludźmi. Przygody, która zaprowadziła mnie tutaj – do pracy, którą kocham.

A tak technicznie, jak zostałam Style Doctorem? O tym już niedługo. Dzięki za lekturę!

Style Doctor