Nie mogę bez nich żyć

Współczesne żony ze Stepford
19 sierpnia 2019
Zakupy ze stylistką ONLINE
22 marca 2020
Lista ulubionych rzeczy

Jest kilka takich rzeczy, bez których moje życie byłoby smutniejsze i nieporównywalnie bardziej upierdliwe.

Dziś przedstawiam Wam subiektywny zbiór 10 wynalazków/usług/czynności, bez których obecnie (kończące się Anno Domini 2019) nie wyobrażam sobie życia. Zbiór ma charakter zupełnie przypadkowy i z tego powodu może mieć mały sens w wymiarze poradnikowym, ale może docenicie jego wartość anegdotyczną. Kolejność zupełnie przypadkowa na zasadzie strumienia świadomości, nie priorytetu. Zaczynamy!

  1. Dyfuzor

Odkąd w wieku 34 lat dowiedziałam się, że moje włosy mają naturalnie skłonność do kręcenia się i nie muszę robić trwałej (a z takim zamiarem poszłam do fryzjera) ani codziennie tracić 40 minut na ich suszenie i katowanie lokówką na przemian z prostownicą (nie tego samego dnia, spokojnie)….moje  życie uległo diametralnej przemianie. Angelika Maszewska – właścicielka Hair Wolf Studio, wytłumaczyła mi i pokazała, jak używać dyfuzora, dzięki czemu już susząc włosy równocześnie je układam, a przy okazji mam 20 minut dla siebie (suszenie na dyfuzor jest dość statyczne i umożliwia np. jednoczesne czytanie książki, odpisywanie na maile czy oglądanie serialu). Właściwie, do tego punktu należałoby dopisać podpunkt 1.1. czyli krem do loków – może być za 10 zł, a może być za 130 zł – ważne, żeby był, jeśli zamierzasz podjąć owocną współpracę z dyfuzorem.

  1. Cienie do brwi i żel do brwi

W sumie używam może 5 kosmetyków i 3 pędzli do makijażu. W porównaniu do mnie sprzed 10 lat, to o jakieś 300% więcej, ale i tak to nic w porównaniu do tego, co robią wizażystki i blogerki makijażowe albo modowe. Tak czy inaczej, żelaznym punktem mojego „7-minute-make-up” jest cień do brwi i żel do brwi. Cieniem wypełniam niedostatki, żelem układam włoski we właściwym kierunku. Wiecie, że mam bliznę na brwi, której nabawiłam się podczas przeglądu szafy? 😀 takiego mistrzostwa mogłam dokonać tylko ja. Okazuje się, że istnieje coś takiego, jak ryzyko zawodowe w profesji stylisty. Uwzględnia ono ostro zakończone wieszaki do spodni. Ale o czym my tu…no, że tę bliznę muszę zamalowywać, i do tego idealnie nadaje się cień do brwi 😀

  1. buty, botki, kozaki z elastyczną cholewką

Uważam, że buty z dłuższą cholewką ciężko dobrać do nogi, bo jako żywo, każda z nas ma inną szerokość w kostce, a kostka ważna rzecz – jeśli but ją podkreśla, noga może wyglądać dużo zgrabniej. Elastyczne cholewki w butach, zwane przeze mnie pieszczotliwe skarpetkami, nie odcinają się od szerokości kostki i nie „przecinają” nogi w poprzek. W przypadku kozaków – ładnie podkreślają kształt łydki. Od dwóch sezonów latam tylko w takich. Zazwyczaj. Niestety, są to buty tekstylne lub zamszowe, czyli na suchą pogodę albo przemieszczanie się autem. Alternatywą ze skóry licowej są botki sznurowane a’la Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze.

  1. zmywarka

Czy też jesteście tą osobą, którą ja byłam 5 lat temu? „Po co komu zmywarka, ja tam lubię zmywać?” Jak przeprowadziłam się do mieszkania ze zmywarką, to zrozumiałam, ile w życiu mnie ominęło. Dziękuję za uwagę.

  1. aplikacja Booksy

Załóżmy, że chcę się umówić na paznokcie, tzn. manicure hybrydowy konkretnie. Wchodzę do sieci. Szukam telefonu do swojego salonu, bo (oferma!) nie zapisałam go w telefonie. Czekam aż odbiorą. Próbuję się umówić na termin, który oszczędzi mi wizerunkowego blamażu, czyli chodzenia z hybrydowym odrostem. Pani w tym terminie nie może, może w innym. Wyciągam kalendarz, wybieram inny termin, dobrze, która godzina? Ok, to może zdążę, zapisuję termin, i „już”.

W alternatywnej rzeczywistości, w której mieszkam obecnie: Otwieram aplikację Booksy, wybieram salon, wybieram usługę, klikam godzinę, dostaję potwierdzenie, dziękuję, do widzenia. Jeśli „mój” salon nie ma terminów, to wyszukując po odległości od domu, rodzaju usługi i preferowanym terminie, znajduję w 3 minuty osobę, która zajmie się moimi paznokciami, albo przydługą grzywką mojej córki, i to dokładnie wtedy, kiedy mi pasuje. Amen!

  1. aplikacja Stocard

Jako personal shopper spędzam pół życia w galeriach handlowych, więc mam karty lojalnościowe do większości sklepów odzieżowych, a także kawiarni i restauracji; poza tym dochodzą jeszcze karty na stacje benzynowe, karta do sklepu z soczewkami, sklepu z winem i tak dalej. Kiedyś zajmowały mi pół portfela (ale był wypchany, haha!), teraz mam je wszystkie w telefonie w aplikacji StoCard. Zeskanowanie ich zajęło mi 5 minut i było banalnie łatwe, a nawet całkiem relaksujące.

  1. placki z cukinii

Mówiłam, że to zestawienie może mieć mało sensu. Placki z cukinii to mój „comfort food” czyli szybkie i mega proste w przygotowaniu, pyszne i w dodatku w miarę zdrowe jedzenie – zależy, na czym je usmażymy, ofkors. Ścieram cukinię (1 cukinia to porcja na 2 osoby) na tarce na grubych oczkach, dodaję jajko, sól, pieprz, trochę mąki (powiedzmy 4-5 łyżek – może być pszenna, może być np. jaglana) i smażę na maśle klarowanym. Można posmarować pastą warzywną, hummusem, położyć kawałek sera żółtego albo szynki, a nawet trochę kapusty kiszonej…co kto lubi. Uwielbiam!

  1. sukienki

Sukienki to najprostsze ubranie świata, pod warunkiem, że masz w domu zapas rajstop. Sukienki robią świetną robotę w kwestii kształtowania sylwetki oraz wygody – zawsze, jak jadę dokądś służbowo autem czy pociągiem, podróżuję w sukience. To moja wersja dresu 😀 uprzedzając pytania, najczęściej noszę do nich płaskie buty. Jak to wszystko dobrać? Zapraszam na zakupy ze mną J

  1. ubrania vintage

Czasem okazuje się, że uwielbiasz coś, o czym wcześniej nawet nie myślałeś, ale Twoja umysłowość / osobowość / zainteresowania nakierowały Cię na to, spróbowałeś i wsiąkłeś. To mój przypadek ze wzorzystymi koszulami vintage z lat 90tych i 80tych (70te rzadko się zdarzają tam, gdzie ja szukam ubrań vintage). Szturmem wdarły się do mojej szafy i już w niej zostały, stając się jednym z wyróżników mojego stylu.

  1. biblioteki publiczne

Nie lubię gromadzić rzeczy (chyba, że to sukienki i wzorzyste koszule vintage z lat 90tych) a już najmniej sensu widzę w gromadzeniu książek. Jednocześnie widzę głęboki sens w czytaniu książek. Czytam nałogowo i moje dziecko też. Dlatego uwielbiamy biblioteki. Poza wspomnieniami z lat dzieciństwa, kiedy biblioteka była jednym z moich ulubionych miejsc w całej szkole, doceniam stronę ekonomiczną i ekologiczną tego przedsięwzięcia. Polecam i Wam, jeśli jeszcze nie korzystacie!

A Wy bez czego nie potraficie żyć? Czy któraś rzecz z mojej listy pokrywa się z Waszą?

Ściskam Was słonecznie i zimowo – Kalina, wasza Style Doctor, która ma już tyle lat co piosenka „Last Christmas”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *