NIEOCZYWISTE ZWIĄZKI LODÓWKI Z SZAFĄ

szafa pełna kobiecych ubrań
NOŚ SWOJE UBRANIA
15 lipca 2016
spódnica, buty i koszla
GDZIE JA MAM TO ZAŁOŻYĆ
6 września 2016

OK przyznaję się, przed Wami i przed samą sobą. Jadłam śmieci, jeszcze tydzień temu. Właściwie to jadłam śmieciowo, czyli bez sensu, niezdrowo, nie o czasie, nie bez wpływu na swoje samopoczucie i wygląd.

W tym roku robię trochę porządki w swoim życiu, w głowie i w nawykach, więc zaczęłam też myśleć o swoim podejściu do jedzenia. Jednak na dźwięk słowa „dieta” zawsze zapalała mi się czerwona lampka w głowie. Bo ja lubię jeść, zawsze lubiłam. Kiedy byłam kilkuletnim dzieckiem zdarzało mi się wstawać w nocy i iść do lodówki, żeby zagryźć salami i popić Ptysiem. Kto pamięta Ptysia? Niebo w gębie. I tak mi już zostało. Na palcach jednej ręki mogę policzyć rzeczy, które mi nie smakują i których nie jadam. Jestem regularnym łakomczuchem, anglojęzyczni mają na to piękne, jakże dyplomatyczne określenie – „the happy eater”.

Miałam jeden moment w życiu, kiedy jadłam zdrowo, mianowicie kiedy byłam w ciąży i chciało mi się jeść wyłącznie świeże ogórki, rzodkiewki i sałatę lodową. Moje dziecko do tej pory uwielbia ogórki, jednak drogi moje i warzyw rozeszły się, niestety. W biegu między pracą, czyli Wami kochane klientki, a odbieraniem dziecka z przedszkola, placem zabaw, zakupami, sprzątaniem, manicurem i wszystkim innym, jadłam cokolwiek: kebaby, McDonalda, gotowe pierogi ze sklepu pod domem, ciastka, popijając to wszystko hektolitrami kawy z mlekiem. Jadłam też dużo chleba i nabiału. Myślę, że od nadwagi ratował mnie tylko fakt, że sporo się przemieszczam i nie mam siedzącego trybu pracy. Ale miałam sporo problemów z cerą i częste uczucie zmęczenia.

Cofnę się teraz w czasie o kilka miesięcy, kiedy robiłam Przegląd Szafy Malwinie. Malwina jest właścicielką firmy MindYOURBody!, która zajmuje się treningami personalnymi i żywieniem, w bardzo indywidualny sposób podchodząc do każdego klienta i prowadząc go krok po kroku do wyznaczonego celu – zdrowszego trybu życia, fajnej sylwetki, wymarzonej wagi.  Przy okazji szafy rozmawiałyśmy o tym, czym Malwina się zajmuje, i to wtedy pierwszy raz usłyszałam o Przeglądzie Lodówki. Sami rozumiecie, musiałam się tym zainteresować, raz ze względu na analogię do mojej usługi, a dwa ze względu na swoje przemyślenia dotyczące jedzenia. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu zebrałam się w sobie i zaprosiłam Malwę (którą uwielbiam pasjami!!!) do swojego domu i swojej lodówki.

Stresowałam się! Wiecie, co to będzie w trakcie, co to będzie potem. Czy będę mogła jeść tylko kaszę jaglaną i nasiona chia (czy tam jak to się nazywa?) Co z moim ukochanym salcesonem? Bo ja lubię salceson. Salcesonu nie oddam. I od razu zachciało mi się śmiać, bo te moje obawy były wypisz, wymaluj takie, jak Wasze przed Przeglądem Szafy. Czy Kalina wyrzuci mi mój ukochany sweter? Czy mogę nosić długie spódnice? Długich spódnic nie oddam!

Malwa odwiedziła mnie w pewne lipcowe przedpołudnie, a że to człowiek bardzo konkretny (co kocham!) od razu zabrała się do rzeczy. Zaczęłyśmy od rozmowy. Co jem w ciągu dnia, kiedy, ile czego zjadam, co piję. Kiedy odpowiadałam na te pytania, zaczął mi się jeżyć włos na głowie. Dodam, że Malwa słysząc te moje rewelacje nie powiedziała ani słowa krytyki, pełen konkret – wywiad i ocena stanu faktycznego. To mi bardzo pomogło. (Tak też postępuję w pracy z Wami i Waszymi ubraniami.) Co wyszło, domyślacie się, bo przyznałam się już wcześniej jaki miałam jadłospis. Malwina oceniła, że moim problemem jest nadmiar nabiału i glutenu a kompletny niedobór innych składników zrównoważonej diety. Plus śmieciowe jedzenie typu fast food. A jedzenie ma odżywiać – ta prosta ale genialna myśl była motywem przewodnim tego, co działo się dalej. Bo to co jadłam nie dało się nazwać odżywczym. Zapychającym, pocieszającym, zamulającym – tak. Ale na pewno nie odżywczym.

Przeszłyśmy do przeglądania lodówki. Zdałam się w 100% na wiedzę i doświadczenie Malwiny. Ona powinna dostać medal za profesjonalne podejście do tego, co miałam w lodówce. Sos barbecue? Wywalamy. Serek Alemette? Wywalamy. Czytamy skład, i jeszcze bardziej wywalamy. Olej słonecznikowy, wywalamy. Syrop malinowy Herbapol, wywalamy. Ulubione kururydziane chrupki o smaku orzechowym? Wywalamy, oczywiście. Ocalały natomiast rzeczy, których się zupełnie nie spodziewałam. Najwyższe noty otrzymał kawał wyśmienitego boczku, który kupiłam podczas weekendu w agroturystyce na Mazurach. Przyznam, że to mnie pocieszyło i oddaliło wizję tajemniczych nasion chia zagryzanych trawą (czego obawiałam się w głębi duszy najbardziej).

Po samym przeglądzie omówiłyśmy, co powinnam mieć w lodówce, a czego unikać, wszystko dostałam pięknie wynotowane na firmowym papierze, a potem nastała najpiękniejsza część, bo ja nie lubię gotować, a Malwa powiedziała że zrobi nam lunch, aby pokazać mi że można z prostych składników, które jakimś cudem miałam w domu, zrobić zdrowy posiłek według nowych zasad. Lunch był pycha i miał 3 składniki – jajka, boczek, cukinia. Dla mojej salcesonowej duszy to było bardzo pokrzepiające. Właśnie, nigdy nie zgadniecie!!! Ale mogę jeść salceson! Tu największa radość. I znowu zaczęłam się śmiać, bo przypomniałam sobie ile razy klientki mi mówiły po przeglądzie szafy, że najbardziej się cieszą iż nie wyrzuciłam im tej ukochanej narzutki czy bluzki, która na szczęście okazała się być dobra dla ich typu sylwetki. U mnie tym bohaterem był salceson ?

Mogłabym jeszcze długo opowiadać, bo jestem nie tylko łakomczuchem ale też gadułą, ale czuję że macie już dość, więc zmierzam do zasadniczych wniosków. Po przeglądzie wyniosłam 2 wory jedzenia na śmietnik. Bez żalu, bo nazywanie tego jedzeniem było mocno na wyrost. Nie miałam myśli typu – o rany, tyle osób głoduje a ja wyrzucam jedzenie, bo po pierwsze i tak ono jest u mnie w lodówce a nie u nich (niestety), poza tym co miesiąc przeznaczam sporą kwotę na wspieranie dożywania dzieci, a po trzecie, co to w ogóle ma do rzeczy, w sumie im zdrowiej będę jadła tym dłużej będę wspierać dzieci w Afryce. Brutalne, ale logiczne.

Znowu się rozgadałam!!!

Po przeglądzie poleciałam na zakupy, kupiłam mnóstwo warzyw i parę niezbędników typu olej kokosowy (pokochałam od razu, polecam!). I z godziny na godzinę zostałam beznabiałowco-bezglutenowcem. Czyli postanowiłam (za namową Malwiny) nie jeść tego, co było absolutną podstawą, a właściwie treścią mojej diety. Jak żyć? Co jeść? Na szczęście nie musiałam się nad tym zastanawiać, bo dostałam bardzo dokładne instrukcje. Przykładowe jadłospisy, zasady przyrządzania posiłków, godzinowy rozkład, alternatywy, wskazówki. Od tygodnia wcinam mnóstwo warzyw, żadnego mleka, słodyczy, no i glutenu czyli „ukochanego” do tej pory pieczywa.

Poprawiła mi się cera! W ciągu kilku dni. To wielkie zwycięstwo. Oczywiście to początek. Niemniej cieszę się, że znalazłam lepszy sposób dbania o skórę niż zabiegi kwasami.

Czuję się dużo lepiej, lżej, bardziej świeżo. I czuję się zmotywowana samym faktem, że podjęłam decyzję o lepszym odżywianiu. A przede wszystkim jestem ogromnie wdzięczna Malwinie za to, że mnie „sprowadziła na dobrą drogę”. Co i Wam serdecznie polecam, bo zdrowie mamy jedno. Co fajniejsze, dla Klientek Style Doctor jest specjalna cena na Przegląd Lodówki z MindYourBody! Cała akcja trwa około 3,5 – 4 godzin (tak jak przegląd szafy – przypadek? Nie sądzę!) i kosztuje 340 złotych. W cenie wszystko to, co opisałam, jak również opieka „po” czyli odpowiedzi na pytania, porady, wskazywanie alternatywnych rozwiązań, a także liczne bon moty. Malwa ma mnóstwo świetnych powiedzonek, których dosadność trafi prosto w Wasze serce! Jednym słowem sama radość.

www.mindyourbody.pl 

Malwina Dmowska
+48 505 421 620
malwina@mindyourbody.pl

Gorąco polecam. Wasza Style Doctor!